Przeważnie…
Iwona: 2024-04-30 22:19
Przeważnie, gdy na odcisk ktoś nastąpi drugiemu,
To ten drugi nie wytrzyma, powie słowo.
A ten pierwszy też nerwus, więc odszczeknie tamtemu
(I ząb?) za oko się zaczyna przepisowo.
Jeden powie: Ty taki, drugi doda: Owaki,
A za chwile rodzina też wciągnięta do draki.
Jeden powie: Ty śmieciu, drugi krzyknie: Ty draniu!
I dyskursja już jest na poczekaniu.

A tu widziałam wczoraj dwóch tubylców się żarło
Ten tamtego za klapy, tamten tego za gardło
No, na Clichy, na ulicy, przed straganem, przy wózku,
Coś do siebie krzyczeli cały czas po francusku!
Prosiłam znajomego, żeby był za tłumacza
I powiedział, co każde jeich słowo obznacza,
Więc rzekł mi: Niechaj pani prędko uszy zatyka,
Bo to styl z tutejszego najgorszego słownika.

Tak? No co z tego, kiedy nie brzmi, kiedy nie ma tego smaku,
Bo jak u nas się mówiło w tem wypadku-
Ty łachudro! Ty łachmyto! A paszoł że stąd pętaku!
I coś niecoś o rodzince na ostatku.
A jak tu się dwóch pokłóci, to pyskują na per vous.
Jeden krzyczy: Vous êtes bête!, drugi krzyczy: Vous êtes fous!
A mnie tak jakby widelcem ktoś przejechał się po szkle,
Bo ostatnie słowo było, wiesz pan jakie? S'il vous plaît!

Przeważnie, gdy się siadło w restauracji przy stole,
Kelner zjawiał się i stawał na uboczu.
Potem brał te zamówienie - sztuka mięsa w rosole
I odchodził. I na długo znikał z oczu.
Więc na niego się puka, potem w talerz się dzwoni,
Ale wszystko na próżno, bo już ślad przepadł po nim.
I dopiero się zjawia, kiedy minie godzina,
Więc się z nim pierepałkę zaczyna.

A tu wczoraj widziałam, tubylec jeden czekał .
Siedział zimny na twarzy, ale w środku się wściekał.
I jak kelner już przyszedł, to on wprost przy stoliku
Awanturę mu zrobił we francuskim języku!
Prosiłam znajomego, żeby był za tłumacza
I powiedział, co każde jedno słowo obznacza,
Więc rzekł mi: Niechaj pani widzi - stoi garçon bez ruchu,
Znaczy gość przepisowo coś mu mówi do słuchu!

Co z tego, kiedy nie brzmi, kiedy nie ma tego smaczku,
Bo jak u nas się mówiło w restauracji:
Panie starszy, do stu diabłów, czy doczekam się tych flaczków?!
Tak wprost przy ludziach, oficjalnie, bez krępacji.
A tu chłop jest stary, siwy, wyłysiały z wszystkich stron,
To się mówi z nim, jak z dzieckiem. On w tym wieku jest garçon!
I jak pani coś zamawia - café crème czy thé au lait,
To musowo trzeba dodać, a co dodać? S'il vous plaît!

Przeważnie, gdy normalnie ktoś zaczepi kobietę
Na ulicy, tak czasem porą wieczorową,
To kobieta doświadczona wie, jak mówić ma z facetem
I objedzie gościa z góry na perłowo.
Parę słów o familii i o cywilizacji,
Parę słów o kulturze, czyli o edukacji.
Tak, że facet od razu uszy stula, jak zając
I odczepia się świat przeklinając.

A tutaj, właśnie wczoraj, tubylec jeden taki
Na Montparnasie do mnie zaczął smalić koperczaki,
Zapraszał mnie do kina, na lody z karuzelą
I wciąż, co drugie słowo, nazywał mnie mamzelą.
No, nie wiedziałam, co zrobić? Jestem sama, kobieta,
A tu język aż świerzbi, żeby rugnąć faceta.
Chciałam sobie przypomnieć tamtą drakę przy wózku,
Żeby palnąć draniowi parę słów po francusku.

Co z tego, kiedy nie brzmi, kiedy nie ma tego sosu.
W ich języku każde słowo tak się wlecze.
U nas, w takiej sytuacji, nie podnosząc nawet głosu
Się mówiło: Proszę odejść, bo skaleczę!
A tu, co takiemu powiem? Allez-y czy je m'en fiche?
Czy mam może go publicznie parasolką trzepnąć w krzyż?
Więc, gdy nie chciał się odczepić i się pytał: Vous voulez?
To się tak zdenerwowałam, że krzyknęłam: S'il vous plaît!