Elegia starozakonna
1566
tytuł:
Elegia starozakonna
gatunek:
dialog komiczny
muzyka:
słowa:
Moryc: Owszem, rzeczywiście
Hipek: I się smutno mnie robi, gdy patrzę tak czule, jak z drzew ekspresem lecą polecone liście... Bez marek, bez adresów... Dlaczego?...
Moryc: W ogóle. I ja także o Hipek w takie dni się czuję epes(?) lepszy, wytworny, jak stado żurawi. Ja miewam zagadnienia, ja się zapytuję... Co to jest? To jest życie i serce się krwawi.
Hipek: Wspominam dawną miłość, tego(?) lat 30 współczesnej mojej żonie ja całuski kradłem, ja byłem narzeczony! O jakżem ją pieścił! Chciałem ją zjeść z zachwytu! Ah, czemu nie zjadłem...
Moryc: Wiaterek gra mi o tym swój jesienny blues, grzybki w sadu o świcie ja zbierałem w podołek, minęło to! Się pytam dlaczego ...
Hipek: Ah, lata uciekają jak motylek szybki, gdy myśliwy w dąbrowie go łapie do klatki...
Moryc: Zmarynowane lata, zmarynowane grzybki! Gdzie jesteś, gdzie, młodości? O, ptaszki! O, kwiatki!
Hipek: Choryś, Moryś? W twym sercu smutka jest co najmniej 75%. Wyjedź, błędny duchu. Na wsi sobie jesienne mieszkanie wynajmij, pojedź z żoną. Opieka ci potrzebna.
Moryc: Druhu! Ja w podróż zabrać żony nie mogę.
Hipek: Czy żonie broń Boże coś dolega?
Moryc: O nie mój Hiponie, lecz jest rozporządzenie obowiązujące - zabrania się surowo przewozić w wagonie rzeczy łatwozapalne, żrące i cuchnące! A Twoja co porabia?
Hipek: Działa mnie na nerwy...
Moryc: Co do co?
Hipek: Co do wszystko. Smutne życie moje! Ona mówi i mówi i mówi, bez przerwy!
Moryc: O czym?
Hipek: Tego nie mówi.
Moryc: Się pytaj!
Hipek: Się boję!
Moryc: A córki jak?
Hipek: Dziękuję...
Moryc: Jako małoletnie pamiętam już dziewiczki... I jak im się wiedzie?
Hipek: Szóstą teraz wydałem za mąż.
Moryc: No to świetnie!
Hipek: Niezupełnie... Pięć starszych jeszcze w domu siedzi.
Moryc: Tyle dzieci, dlaczego masz tyle? Czy żonę tak lubiłeś?
Hipek: Nie, Moryc.
Moryc: Tyś tak lubił dzieci?
Hipek: Tyż nie.
Moryc: Więc skąd ich tyle?
Hipek: To rzeczy przebrzmione... Lubiłem tę robotę!
Moryc: Która jest?
Hipek: Po trzeciej.
Moryc: Jesień, jesień, o Hipek! Czy możesz mój drogi do jutra mi...
Hipek: Nie mogę.
Moryc: Świnia!
Hipek: A wzajemnie. Ale nie martw się, jesień wkrąg cudna.
Moryc: Złam nogę. Pięć złotych nie dasz?! Łobuz!
Hipek: Bardzo mi przyjemnie.
03.11.2017
słowa kluczowe:
Tekst od Bartłomieja.
A jako że nagranie jest też tutaj to umieszczam jego tekst, którego niestety nikt do tej pory nie wstawił...
Hipek: Cicha jesień, Morycu.
Moryc: Owszem, rzeczywiście
Hipek: I się smutno mnie robi, gdy patrzę tak czule, jak z drzew ekspresem lecą polecone liście... Bez marek, bez adresów... Dlaczego?...
Moryc: W ogóle. I ja także o Hipek w takie dni się czuję epes(?) lepszy, wytworny, jak stado żurawi. Ja miewam zagadnienia, ja się zapytuję... Co to jest? To jest życie i serce się krwawi.
Hipek: Wspominam dawną miłość, tego(?) lat 30 współczesnej mojej żonie ja całuski kradłem, ja byłem narzeczony! O jakżem ją pieścił! Chciałem ją zjeść z zachwytu! Ah, czemu nie zjadłem...
Moryc: Wiaterek gra mi o tym swój jesienny blues, grzybki w sadu o świcie ja zbierałem w podołek, minęło to! Się pytam dlaczego ... (proszę uzupełnić końcówkę zdania bo nie za bardzo rozumiem co Krukowski tam mówi).
Hipek: Ah, lata uciekają jak motylek szybki, gdy myśliwy w dąbrowie go łapie do klatki...
Moryc: Zmarynowane lata, zmarynowane grzybki! Gdzie jesteś, gdzie, młodości? O, ptaszki! O, kwiatki!
Hipek: Choryś, Moryś? W twym sercu smutka jest co najmniej 75%. Wyjedź, błędny duchu. Na wsi sobie jesienne mieszkanie wynajmij, pojedź z żoną. Opieka ci potrzebna.
Moryc: Druhu! Ja w podróż zabrać żony nie mogę.
Hipek: Czy żonie broń Boże coś dolega?
Moryc: O nie mój Hiponie, lecz jest rozporządzenie obowiązujące - zabrania się surowo przewozić w wagonie rzeczy łatwozapalne, żrące i cuchnące! A Twoja co porabia?
Hipek: Działa mnie na nerwy...
Moryc: Co do co?
Hipek: Co do wszystko. Smutne życie moje! Ona mówi i mówi i mówi, bez przerwy!
Moryc: O czym?
Hipek: Tego nie mówi.
Moryc: Się pytaj!
Hipek: Się boję!
Moryc: A córki jak?
Hipek: Dziękuję...
Moryc: Jako małoletnie pamiętam już dziewiczki... I jak im się wiedzie?
Hipek: Szóstą teraz wydałem za mąż.
Moryc: No to świetnie!
Hipek: Niezupełnie... Pięć starszych jeszcze w domu siedzi.
Moryc: Tyle dzieci, dlaczego masz tyle? Czy żonę tak lubiłeś?
Hipek: Nie, Moryc.
Moryc: Tyś tak lubił dzieci?
Hipek: Tyż nie. (wiem, że pisze się też, ale na nagraniu pan Krukowski wyraźnie mówi "tyż")
Moryc: Więc skąd ich tyle?
Hipek: To rzeczy przebrzmione... Lubiłem tę robotę!
Moryc: Która jest?
Hipek: Po trzeciej.
Moryc: Jesień, jesień, o Hipek! Czy możesz mój drogi do jutra mi...
Hipek: Nie mogę.
Moryc: Świnia!
Hipek: A wzajemnie. Ale nie martw się, jesień wkrąg cudna.
Moryc: Złam nogę. Pięć złotych nie dasz?! Łobuz!
Hipek: Bardzo mi przyjemnie.
Tylko jeśli pan Kierownik łaskaw to może by usunąć te moje dopiski do niektórych zwrotów (np. w przypadku "tyż") bo jak się patrzy na tekst to trochę to źle wygląda, przynajmniej moim zdaniem.