piosenka:
Dorożkarz warszawski
417
tytuł:
Dorożkarz warszawski
gatunek:
monolog komiczny
muzyka:
słowa:
Powiadam wam ludzie, okruteczno bido jest na świecie. Dobrygo pasażyra to ni ma ani na lekarstwo. Ino ich tak trza zapytać to na Petersburskim, to na Widińskim, na Nadwiślańskim. A czasem to i z fajansowego statku trafi się fajny pasażer. Bo to, co na mieście, to i torby siecki (sieczka) nie warte. A jak się trafi jaki, to taki golutki, że ledwie czterdziestoka zapłacił, już go ni mo. Nawet mu nawymyśloć nie możno, bo nie będzie słyszoł.
Albo się trafi taki pasażer, elegantnie przyodziany, w chałacie po same pięty, ze szkłami w oku, w calądrze, w rękawicach i krzyczy ”Drynda!”.
Człek zajeżdżo, on wsiada i jadzie z jednej ulicy na drugą, a jak przyjdzie do płacenia, to ci wszędzie influencja każe czekoć. Człek czeko i czeko... A taki franc drugą bramą da ... , jak szkapy kochom!
Onegdoj wychodzi jakiś facet z Chmielnej ulicy i powiada do mnie ”Wolny?” - Wolny. On wsiada i powiada ”Jadź!”, ”A gdzie jaśnie pan rozkoze?”, on powiada ”Jadź na łono natury”. ”Gdzie? Na łono natury? A gdzie to jest?”, a on powiada ”Cóż ty za dryndziarz, gdzie nie wiesz, gdzie łono natury?”. Dryndziorz jestem jak się patrzy, wiem gdzie jest Zielonka, Marcelin, Renseans, ale łona natury ni mo u nas we Warszawie. Facet się rozezłościł i strociłem pasażyra - tfu!
Albo wczoraj, stojałem se na Placu Aleksandra, już było kiele (koło) jedenastej, więc się krzynkę (odrobinę) zdrzemnąłem. Wtem nadało licho jakąś zakochaną parę, idą se przez trotuar, ona do niego ”Do widzenia mój drogi”, łon do niej ”Do widzenia, moja droga”. Na odchodnym pocałowali się. ”Puc, puc”, szkapa głupio, jak posłyszała ”puc, puc” tak ruszyła z miejsca prosto na tretuar i szybę, zrobił się rejwach, przyszedł lawirowy i przenocowałem się w ... za nic, za .... Za to, że się zakochano paro pocałowała.
W przeszłym tygodniu także się przenocowałem w kozie. Także za nic, niesprawiedliwie. Jechołem się z pasażerem na Widiński Foksal, a tu na przeciw mnie jedzie (chałaciarz?) 264. Z pasażyrem. Minąć się nijak nie możemy, więc ja do niego mówię grzecznie ”Chorobo, ustąp!”, a on ”A..., a ty, że ty, ty, jo nie możesz nawrócić?!”, ja mu jeszcze grzeczniej mówię ”Ustąp ty kontrolerze od tramwaju!”. Bo cię skrobnę. Jak usłyszał ”kontroler od tramwaju”, tak się chłopisko rozpasjonował i skrobnął batem mego pasażera. ”Łoo!” - myślę sobie - ”Ty bijesz mego pasażyra?!” - począłem okładać jego pasażyra! I tak żeśmy sprali pasażerów, że ja ze ... lawirowych zlecieli. Lawirowy powiada do mnie ”Ty taki, ty owaki”, a ja mówię ”Niech no pan lawirowy nie wydziwia”, a on powiada ”Mołczi (milcz), bo dostaniesz w zuby”, ”Ano niech pan lawirowy spróbuje!”.
Spróbował i od razu miałem (bagaż?) w dorożce mi dwa zęby wybił. Ale ja to se pewetuję na Widińskim Foksalu, dostanę pasażera nieznającego Warszawy, to za wszystko zapłaci!
Albo się trafi taki pasażer, elegantnie przyodziany, w chałacie po same pięty, ze szkłami w oku, w calądrze, w rękawicach i krzyczy ”Drynda!”.
Człek zajeżdżo, on wsiada i jadzie z jednej ulicy na drugą, a jak przyjdzie do płacenia, to ci wszędzie influencja każe czekoć. Człek czeko i czeko... A taki franc drugą bramą da ... , jak szkapy kochom!
Onegdoj wychodzi jakiś facet z Chmielnej ulicy i powiada do mnie ”Wolny?” - Wolny. On wsiada i powiada ”Jadź!”, ”A gdzie jaśnie pan rozkoze?”, on powiada ”Jadź na łono natury”. ”Gdzie? Na łono natury? A gdzie to jest?”, a on powiada ”Cóż ty za dryndziarz, gdzie nie wiesz, gdzie łono natury?”. Dryndziorz jestem jak się patrzy, wiem gdzie jest Zielonka, Marcelin, Renseans, ale łona natury ni mo u nas we Warszawie. Facet się rozezłościł i strociłem pasażyra - tfu!
Albo wczoraj, stojałem se na Placu Aleksandra, już było kiele (koło) jedenastej, więc się krzynkę (odrobinę) zdrzemnąłem. Wtem nadało licho jakąś zakochaną parę, idą se przez trotuar, ona do niego ”Do widzenia mój drogi”, łon do niej ”Do widzenia, moja droga”. Na odchodnym pocałowali się. ”Puc, puc”, szkapa głupio, jak posłyszała ”puc, puc” tak ruszyła z miejsca prosto na tretuar i szybę, zrobił się rejwach, przyszedł lawirowy i przenocowałem się w ... za nic, za .... Za to, że się zakochano paro pocałowała.
W przeszłym tygodniu także się przenocowałem w kozie. Także za nic, niesprawiedliwie. Jechołem się z pasażerem na Widiński Foksal, a tu na przeciw mnie jedzie (chałaciarz?) 264. Z pasażyrem. Minąć się nijak nie możemy, więc ja do niego mówię grzecznie ”Chorobo, ustąp!”, a on ”A..., a ty, że ty, ty, jo nie możesz nawrócić?!”, ja mu jeszcze grzeczniej mówię ”Ustąp ty kontrolerze od tramwaju!”. Bo cię skrobnę. Jak usłyszał ”kontroler od tramwaju”, tak się chłopisko rozpasjonował i skrobnął batem mego pasażera. ”Łoo!” - myślę sobie - ”Ty bijesz mego pasażyra?!” - począłem okładać jego pasażyra! I tak żeśmy sprali pasażerów, że ja ze ... lawirowych zlecieli. Lawirowy powiada do mnie ”Ty taki, ty owaki”, a ja mówię ”Niech no pan lawirowy nie wydziwia”, a on powiada ”Mołczi (milcz), bo dostaniesz w zuby”, ”Ano niech pan lawirowy spróbuje!”.
Spróbował i od razu miałem (bagaż?) w dorożce mi dwa zęby wybił. Ale ja to se pewetuję na Widińskim Foksalu, dostanę pasażera nieznającego Warszawy, to za wszystko zapłaci!

Objaśnienia:
1)
trottoir
-
(fr.) chodnik
słowa kluczowe:
Tekst od Bartłomieja.
Legenda:
inc, incipit - incipit - z braku informacji o tytule pozostaje cytat, fragment tekstu z utworu
abc (?) - text poprzedzający (?) jest mało czytelny (przepisywanie ze słuchu)
abc ... def - text jest nieczytelny (przepisywanie ze słuchu)
abc/def - text przed i po znaku / występuje zamiennie
abc (abc) - wyraz lub zwrot wymagający opisu, komentarza
(abc) - didaskalia lub głupie komentarze kierownika
http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/40886/piotr-hryniewicz
od 2.40
https://www.youtube.com/watch?v=3h05m7oJwI4
Powiadam wam ludzie, okruteczko (?) bido jest na świecie. Dobrygo pasażyra to ni ma ani na lekarstwo. Ino ich trza zapytać "Kto na Petersburskim", "Kto na Lipińskim", "...na nadwiślańskim". A czasem to i z fajansowego statku (?) trafi się fajny pasażer. Bo to, co na mieście, to i torby siecki (?) nie warte.
A jak się trafi jaki, to taki golutki, że ledwie czterdziestoka zapłacił, już go ni mo. Nawet mu nawymyśloć nie można, bo nie będzie słyszoł.
Albo się trafi taki pasażer, elegantnie przyodziany, ... po same pięty, ze szkłami w oku, ..., w rękawicach i krzyczy "Drynda!".
Człek zajeżdżo, on wsiada i jadzie z jednej ulicy na drugą, a jak przyjdzie do płacenia to ci wszędzie influencja każe czekoć. Człek czeko i czeko... A taki franc drugą bramą za ... , ja szkapy cofom!
Onegdoj wychodzi jakiś facet z Chmielnej ulicy i powiada do mnie "Wolny?" - Wolny. On wsiada i powiada "Jadź!", "A gdzie jaśnie pan rozkorze?", on powiada "Jadź na łono natury". "Gdzie, na łono natury? A gdzie to jest?", a on powiada "Cóż ty za dryndziarz, że nie wiesz gdzie łono natury?", "Dryndziorz jestem jak się patrzy, wiem gdzie jest Zielonka, Marsielin (?), Renseans (?), ale łona natury ni mo u nas we Warszawie". Facet się rozezłościł i strociłem pasażyra - tfu!
Albo wczoraj, stojałem se na Placu Aleksandra, już było kiele (?) jedenastej, więc się krzytnkę (?) zdrzemnąłem. Wtem nadało licho jakąś zakochaną parę, idą se przez ..., ona do niego "Do widzenia mój drogi", on do niej "Do widzenia, moja droga". Na odchodne pocałowali się. "Puc, puc, puc...", ..., jak posłyszała "puc, puc" tak ruszyła z miejsca prosto na tresuary (?) i szybę, zrobił się rejwach, przyszedł lawirowy i przenocowałem się w części taniej (?), dla bagaży. Za to, że się zakochano paro pocałowała.
W zeszłym tygodniu także się przenocowałem w kozie. Także za nic, niesprawiedliwie. Jechołem się z pasażerem na ... Foksal, a tu na przeciw mnie jedzie ... 264. Z pasażyrem. Minąć się nijak nie możemy, więc ja do niego mówię grzecznie "Chorobo, ustąp!", a on "A..., a ty, że ty, ty, jo nie możesz nawrócić?!", ja mu jeszcze grzeczniej mówię "Ustąp ty kontrolerze od tramwaju!". Tłok się zrobił (?). Jak usłyszał "kontroler od tramwaju", tak się chłopisko rozpasjonował i kropnął batem mego pasażera. "Łoo!" - myślę sobie - "Ty bijesz mego pasażyra?!" - począłem okładać jego pasażyra! I tak żeśmy sprali pasażerów, że ja ze stojących ... lawirowych wskrzesili. Lawirowy powiada do mnie "Ty taki, ty owaki", a ja mówię "Niech no pan lawirowy nie wydziwia", a on powiada "..., bo dostaniesz duby", "Ano niech pan lawirowy spróbuje!".
Spróbował i od razu miałem bazar (?) w dorożce i mi dwa zęby wytłukł. Ale ja to se ... na ... Foksalu, dostanę pasażera nieznającego Warszawy, to za wszystko zapłaci!