Ballada o panu Twardowskim
962
tytuł:
Ballada o panu Twardowskim
muzyka:
słowa:
Ale mu dusza uciekła
Teraz w kontuszu szlachcica
Siedzi na skraju księżyca
I już tak sobie myślała
Że z głupim diabłem wygrała
Teraz z księżyca-dwuroga
Spogląda dusza nieboga
A słońce zachodzi i niebo ogromne się ściemnia
I gwiazda jaskrawa tę ciemność rozdziera co noc
To ziemia, o Boże! To ziemia moja, to ziemia!
I serce biednego upiora zamiera co noc
A gwiazda w ciemności się toczy błękitna i złota
I muszę w nią patrzeć oczami mokrymi od łez
I wyję co noc i z martwego księżyca jak tez (?)
Tęsknota, moja tęsknota, moja tęsknota
Tera, mój panie Twardowski
Gdzie twój animusz beztroski?
Gdzie twoje sztuczki rozliczne?
Gdzie twe latarnie magiczne?
Tera tak przyszło na ciebie
Aniś ty w piekle, ni w niebie
Tera twój kłopot prawdziwy
Aniś umarły, ni żywy
A gwiazda obraca się w ciszy niebieskich zodiaków
I widzę, gdy czasem się chmury rozsuną, jak dym
To Kraków, o Boże wielki! To Kraków, mój Kraków!
O, karczma przydrożna, poznaję, nazywa się ”Rzym”
I nie wiem, czy oczy mi łza czy chmura zamroczy
Ach, zmiłuj się Boże i wieki tęsknoty mi skróć!
Ach, zmiłuj się Boże i albo na ziemię mnie wróć
Albo mi jej co noc nie przywódź na oczy
Nie przywódź mi jej, dalekiej, co nocy na oczy
Albo się zmiłuj nade mną i powiedz mi ”Wróć”
07.02.2018
słowa kluczowe:
Tekst od Bartłomieja.
Brał diabeł duszę do piekła
Ale mu dusza uciekła
Teraz w kontuszu szlachcica
Siedzi na skraju księżyca
I już tak sobie myślała
Że z sutym (?) diabłem wygrała
Teraz księżyca ...
Ogląda dusza nieboga
A słońce zachodzi i niebo ogromne się ściemnia
I gwiazdka jaskrawa tę ciemność rozdziera co noc
To ziemia, o Boże!
To ziemia moja, to ziemia!
I serce biednego upiora zamiera co noc
A gwiazda w ciemności się toczy błękitna i złota
I muszę w nią patrzeć oczami mokrymi od łez
I wyję co noc i z martwego księżyca jak tez (?)
Tęsknota, moja tęsknota, moja tęsknota...
Tera mój panie Twardowski
Gdzie twój animusz beztroski?
Gdzie twoje sztuczki rozliczne?
Gdzie twe latarnie magiczne?
Tera tak przyszło na ciebie
Aniś ty w piekle
Ani w niebie
Tera twój kłopot prawdziwy
Aniś umarły, ni żywy
A gwiazda obraca się w ciszy niebieskich zodiaków
I widzę, gdy czasem się chmury rozsuną jak dym
To Kraków, o Boże wielki!
To Kraków, mój Kraków!
O, karczma przydrożna
Poznaję, nazywa się "Rzym"
I nie wiem, czy oczy mi łza czy chmura zamroczy
Ach, zmiłuj się Boże i wieki tęsknoty mi skróć!
Ach, zmiłuj się Boże i albo na Ziemię mnie wróć
Albo mi jej co noc nie przywódź na oczy
Nie przywódź mi jej, dalekiej, co nocy na oczy
Albo się zmiłuj nade mną i powiedz mi "Wróć"
Teraz księżyca dwuroga