Antek
661
tytuł:
Antek
gatunek:
oberek
muzyka:
słowa:
Zaczekojta, ja wom opowiem, jak ja się żeniłem. He, he, to było tak:
Mój ojciec nieboszczyk, jak jeszcze żyli, ale już byli bardzo mocno chory, to mnie zawołali przed śmiercią swoją i powiedzieli do mnie tak. „Synu kochany, pamiętoj, jak jo umre, to wszystko, co będziesz kupował, to żebyś wszystko kupował duże i żeby było grube, a cinkiego to nic nie kupuj”.
Ja ojcu podziękował i z płaczem łodszedłem. Później, za trzy dni, to mój ojciec umarli na śmierć.
A ja, jako starszy syn, to byłem gospodorzem. Pewnego razu to kuń nam zdechł, a ja zara pojechałem do miasta na jarmark i kupiłem grubą kobyłę. Wicie, muzykanty, zara na piąty dzień kobyła miała źreboka. (Śmiechy). Myślę sobie, łojciec prawdę gadali, że co grube, to dobre.
Później to już miałem 24 roki, szlo mi na piąty, myślę se – trza się ożenić. Szukałech i szukałech dla sie cipki i znalazłem grubą Małgosię, taka grubą jaki stóg siana i z nią się łożeniłem. I wita co, muzykanty? Za trzy tygodnie po moim ślubie to ja już byłem łojcem... (Śmiechy)
Ano, grajta!
(orkiestra gra oberka)
Na drugi tydzień to wam opowiem inną śmiszkę. He, he.
22.01.2019
słowa kluczowe:
Tekst od Iwony.
Szukaj tytułu lub osoby
Wykonawcy:
Wykonawcy:
Posłuchaj na
Etykiety płyt
Podobne teksty:
Młynarczyk 2 | |
Jechał chłop do miasta 2 | |
Kozak 2 | |
Przygoda Zosi 2 | |
Kąkol 2 |
Ojże, ojże muzykanty, nastrójta swoje dudy, a wam dam tralala, te, talara, chciałem powiedzieć, a wy mi zagrajcie dobrego łoberka, no strójta.
Zaczekojta, ja wom opowiem, jak ja się żeniłem.He, he, to było tak:
Mój ojciec nieboszczyk, jak jeszcze żyli, ale już byli bardzo mocno chory, to mnie zawołali przed śmiercią swoją i powiedzieli do mnie tak. „Synu kochany, pamiętoj, jak jo umre, to wszystko, co będziesz kupował, to żebyś wszystko kupował duże i żeby było grube, a cinkiego to nic nie kupuj”.
Ja ojcu podziękował i z płaczem łodszedłem. Później, za trzy dni, to mój ojciec umarli na śmierć.
A ja, jako starszy syn, to byłem gospodorzem. Pewnego razu to kuń nam zdechł, a ja zara pojechałem do miasta na jarmark i kupiłem grubą kobyłę. Wicie, muzykanty, zara na piąty dzień kobyła miała źreboka. (Śmiechy). Myślę sobie, łojciec prawdę gadali, że co grube, to dobre.
Później to już miałem 24 roki, szlo mi na piąty, myślę se – trza się ożenić. Szukałech i szukałech dla sie cipki i znalazłem grubą Małgosię, taka grubą jaki stóg siana i z nią się łożeniłem. I wita co, muzykanty? Za trzy tygodnie po moim ślubie to ja już byłem łojcem... (Śmiechy)
Ano, grajta!
(orkiestra gra oberka)
Na drugi tydzień to wam opowiem inną śmiszkę. He, he.