Komornik przez kuchnię
549
tytuł:
Komornik przez kuchnię
gatunek:
dialog charakterystyczny
muzyka:
słowa:
SŁUŻĄCA:
- Żeby Antek wiedział, jak mi się chce...
To by z żalu zaraz pękł...
Żeby Antoś wiedział, jak mi się chce...
Mieć choć sukienki dwie...
Lalala... A kto tam?
URZĘDNIK:
- Swój.
SŁUŻĄCA:
- Swój to wiem. Teraz, to każdy jest swój. Ale do kogo?
URZĘDNIK:
- Proszę otworzyć, do państwa Czapczyńskich.
SŁUŻĄCA:
- A to niby wedle czego? Do państwa Czapczyńskich, to się frontem włazi panie swój, a nie tyłem przez kuchnię. Kuchnia, to mój salon, za przeproszeniem, to mój departament. Dla osób wyłącznie mnie odwiedzających, w niedziele i święta. A jak starych w domu ni ma, to i co dzień. O każdej porze dnia i nocy.
URZĘDNIK:
- No pięknie. Ale jak mam frontem wchodzić, kiedy kłódka na drzwiach wisi?
SŁUŻĄCA:
- Co panu wisi? Kłódka? I to na froncie? Wstydź się pan. Jak front zamknięty, to od tylu na pewno...
URZĘDNIK:
- Dosyć gadania, proszę otworzyć.
SŁUŻĄCA:
- O, nie tak mocno. Ale z łańcuszka otworzę. Bo pan ma miły ton głosu, jak mówi moja stara do młodych świniaków, jak pan jest na posiedzeniu, czyli gra w bilard i zalewa robaka gorzałą. Przeczuwałam! Jak pragnę być panną, że urzędnik! W jakiej sprawie?
URZĘDNIK:
- W sprawie zajęcia.
SŁUŻĄCA:
- Co pan, bezrobotny i w uniformie? Tu dla pana pracy żadnej ni ma.
URZĘDNIK:
- No dosyć flirtu. Proszę otworzyć drzwi, bo inaczej policjanta wezwę. Przyszedłem w sprawie zajęcia mebli na rzecz Skarbu Państwa, za podatek obrotowo-dochodowo luksusowy. Gdzie są właściciele lokalu?
SŁUŻĄCA:
- Już lecę panie raptus. Czy pan w miłości też taki nerwowy?
URZĘDNIK:
- No jazda, jazda! Proszę zawołać panią! Psiakrew, urzędowa osoba jestem, a przez kuchnię łażę i z garkotłukiem flirtuję.
SŁUŻĄCA:
- Proszę pana, pani kazała powiedzieć, że jej w domu ni ma, i żeby pan był łaskaw zaczekać do przyszłego miesiąca. Cóż, ja osobiście nic nie mam vis-à-vis, bo przez ten miesiąc będziemy się morowo bawili, no nie?
URZĘDNIK:
- A wiesz panna co? To dobra myśl; zostaję i kwita. Zgoda?
SŁUŻĄCA:
- Klawo. Zgoda!
URZĘDNIK:
Jestem urzędnikiemW skarbie służby czynnej
Mam małą posadkę
Lecz nie znajdę innej
Teraz mi tu dają
Darmo żarcie, spanie
Więc już tu zostanę
Bo tu jest kochanie
SŁUŻĄCA:
O żarciu i spaniuMożesz mówić wiele
Ale to kochanie
Zostaw na niedzielę
Wprawdzie w pysku jestem
Wielka rozpustnica
Lecz jak wyrżnę w mordę
To ci spuchną lica
URZĘDNIK:
Tylko moja pannoMów o bijatyce
Zaszczyt będziesz miała
Gdy całusa schwycę
Ja nie byle jaki
Antek jest z Podwala
Urzędnik państwowy
To dziś wielka gala
Wiec, po co się droczyć
I z tak wrednym pyskiem (?)
Pozwól, że cię chwycę
Prawdziwym uściskiem
SŁUŻĄCA:
Twoje słowa, draniuSerce mi zraniły
Wiec się już opierać
Więcej nie mam siły
Więc całuj mnie, całuj
Obrona ma pusta
Tylko to pamiętaj
Byś całował w usta
06.12.2019
Objaśnienia:
1)
vis-à-vis
-
(fr.) naprzeciwko, naprzeciw, twarzą w twarz
2)
morowy
-
godny uznania, z temperamentem
Przepisał Daniel B.
Szukaj tytułu lub osoby
Wykonawcy:
Wykonawcy:
Posłuchaj sobie
kopia Cristal-Electro mx 1684
⋯ ※ ⋯
Melodja-Electro
kat: 480
mx: 1684/80138
ze zbiorów:
StareMelodie.pl 0:00
0:00
Etykiety płyt
-Żeby Antek wiedział jak mi się chce... To by z żalu zaraz pękł... Żeby Antoś wiedział jak mi się chce... Mieć, choć sukienki dwie... Lalala... A kto tam?
Mężczyzna:
-Swój.
Kobieta:
-Swój to wiem. Teraz, to cały wie swój (?). Ale do kogo?
Mężczyzna:
-Proszę otworzyć, do państwa Czapczyńskich.
Kobieta:
-A to niby wedle czego? Do państwa Czapczyńskich, to się frontem włazi panie swój, a nie tyłem przez kuchnię. Kuchnia, to mój salon za przeproszeniem. To mój departament. Dla osób wyłącznie mnie odwiedzających, w niedziele i święta. A jak starych w domu ni ma, to jest co dzień. O każdej porze, w białej nocy.
Mężczyzna:
-No pięknie. Ale jak mam frontem wchodzić, kiedy kłódka na drzwiach wisi?
Kobieta:
-Co panu wisi? Kłódka? I to na froncie? Wstydź się pan. Jak front zamknięty, to od tylu napewno.
Mężczyzna:
-Dosyć gadania, proszę otworzyć.
Kobieta:
-Oo, nie tak mocno. Ale z łańcuszka otworzę. Bo pan ma miły ton głosu, jak mówi moja stara do młodych (....), jak pan jest na posiedzeniu, czyli gra w bilard. I zalewa robaka gorzałą. Przeczuwałam! Jak pragnę być panną, że ożeni! W jakiej sprawie?
Mężczyzna:
-W sprawie zajęcia.
Kobieta:
-Co pan, bezrobotny w uniformie? Tu dla pana pracy żadnej ni ma.
Mężczyzna:
-No dosyć flirtu. Proszę otworzyć drzwi, inaczej policjanta wezwę. Przyszedłem w sprawie zajęcia mebli, na rzecz Skarbu Państwa, za podatek obrotowo-dochodowo luksusowy. Gdzie są właściciele lokalu?
Kobieta:
-Już lecę panie (....). Czy pan w miłości też taki nerwowy?
Mężczyzna:
-No jazda, jazda! Proszę zawołać panią! Psiakrew, urzędowo u chłopa jestem, a przez kuchnię włażę (łażę?), i z garkotłukiem flirtuję.
Kobieta:
-Proszę mi pana. Pani kazała powiedzieć, że jej w domu ni ma, i żeby pan był łaskaw zaczekać do przyszłego miesiąca. Cóż, ja osobiście nic nie mam vis-à-vis (???). Bo przez ten miesiąc będziemy się (....), nie?
Mężczyzna:
-A wiesz panna co? To dobra myśl; zostaję i kwita. Zgoda?
Kobieta:
-Klawo. Zgoda!
Jestem urzędnikiem
W skarbie służby czynnej
Mam małą posadkę
Lecz nie znajdę innej
Teraz mi tu dają
Darmo żarcie, spanie
Więc już tu zostanę
Bo tu jest kochanie
O żartujesz z panią
Możesz mówić wiele
Ale to kochanie
Zostaw na niedzielę
Wprawdzie (....) jestem
Wielka, rozpuchnięta
Lecz (....) w mordę
To ci spuchną (....)
Tylko moja panno
Nic o bijatyce
Zawsze będziesz miała
Gdy całusa schwycę
Ja nie byle jaki
Antek jest (....)
Urzędnik państwowy
To dziś wielka gala
Wiec, po co się drążyć
I z tak wrednem pyskiem
Pozwól, że cię chwycę
Prawdziwem uściskiem
Twoje słowa (draniu/ranią??)
Serce mi zraniły
Wiec się już zabieraj
Więcej nie mam siły
Więc całuj mnie, całuj (?)
Obrona ma pusta (?)
Tylko to pamiętaj
Byś całował w usta