Scena w tramwaju
775
tytuł:
Scena w tramwaju
gatunek:
tercet komiczny
muzyka:
słowa:
Występują:
Pasażer - Władysław Ochrymowicz
Konduktor - Kazimierz Jarzębowski
Pasażerka - Teodora Wandycz
PASAŻER:
Proszę sié nie pchać! Proszę sié nie pchać ... raz! Gdzie sié Pani pcha!? Jak Pani potrzebujé aż tyle miejsca, to niech Pani sobié kupi awtomobil! To niech Pani nie jedzie z tramwajém! Masz, Tobie! Ordynarna grubianka, paskudniczka! Pfu!KONDUKTOR:
Proszę państwa, proszę państwa, bilety! Kto jeszcze nie ma biletu? Proszę o bilety! Bilety! Bilety!PASAŻER:
Przepraszam, panie konduktorze, ”bylety, bylety, bylety”, a czy Pan ma dla mnie miejsce!?KONDUKTOR:
Owszem, mam.PASAŻER:
Ma Pan miejsce?KONDUKTOR:
Mam.PASAŻER:
A gdzie?KONDUKTOR:
Na cmentarzu! (śmiech)PASAŻER:
Ordynarny dowcip, chamuś jakiś! Przepraszam, niechże Pani wpuści do środka.PASAŻERKA:
Co takiego? Osioł...PASAŻER:
Och, uch, jaki ja jestem zmęczony. Doprawdy, ja jestem taki zmęczony, że ja moich nóg nie czuję.PASAŻERKA:
O tak, Pan ich nie czuje, ale my czujemy, i to dobrze, co? (śmiech)KONDUKTOR:
Przepraszam, przepraszam Pana, ale tu palić nie wolno.PASAŻER:
Co pan mówi? ”Nie wolno”?KONDUKTOR:
Nie wolno.PASAŻER:
Naprawdę nie wolno?KONDUKTOR:
Naprawdę nie wolno.PASAŻER:
A skąd Pan wié, że ja palę?KONDUKTOR:
No, widzę u Pana papierosa w ustach!PASAŻER:
To jeszcze nie dowód, że ja palę! Ja mogę trzymać papierosa w gębę, a nie palić! Ja także trzymam nogę w butach teraz, a przecie ja teraz nie spaceruję!PASAŻERKA:
Panie! Panie, co Pan robi!? Pan usiadł na moich kolanach!PASAŻER:
Nié, nié możé być! Ja usiadłem na Pani kolankach? A ja myślałem...PASAŻERKA:
Co Pan myślałeś!?PASAŻER:
Ja myślałem, że to ławka. Bo takie twarde kolana Pani ma... (śmiech - najpierw Pasażerka, potem wszyscy)PASAŻERKA:
Masz Pan szczęście, że mojego męża tu nie ma!PASAŻER:
Ja mam zawsze szczęścié - jak męża nié ma, tylko sama żona, i ja sam. A, czy mąż Pani, broń Boże, zdrów? A gdzie mąż Pani pojechał, jeżeli tylko można wiedzieć?PASAŻERKA:
Mój mąż wyjechał na polowanie.PASAŻER:
Na polowanie? Aaa, to teraz ja rozumiem! Otóż to! Gdyby Pani miała miętkie (sic!) kolanka, to mniejżulek (sic!) by na polowanie nie wyjeżdżał. (śmiech)PASAŻERKA:
Impertynent, cham ostatni! Panie konduktorze, proszę tego pana uspokoić!KONDUKTOR:
Panie, Panie! Co się Panu tu zdaje!? Że pan kupiłeś ten wagon!? Że pan tu jesteś sam!? Ta Pani się na Pana uskarża! A gdzie Pan jedzie?PASAŻER:
Gdzie ja jadę? To mi obojętne!KONDUKTOR:
Co to Panu obojętne!? Gdzie Pan jedzie!? Jak to!?PASAŻER:
A co Panu szkodzi? Może mam się wylegitymowywać, (sic!) że ja jestem kawaler, bogaty, że mam duże, wyrobiony interes, który mi doskonalnie idzié, i tak daléj, i tak daléj?KONDUKTOR:
No(?) może...PASAŻERKA:
O, to ja Pana bardzo przepraszam, że byłam powodem tego zajścia.PASAŻER:
Co pan sobie myśli? Że pan jesteś od towarzystwa opieki nad nieletnimi? Ojej, jaki ja jestem zdénerwowany! Suń(?)że Pani moje ramię i idziemy do domu!PASAŻERKA:
Jak to do domu? Przepraszam, do czyjego domu?PASAŻER:
Wszystko mi jedno do czyjego domu! Ja się już raz muszę uspokoić! Możemy pójść do mojego domu, możemy pójść do Pani domu, ale w każdym razie idziemy do domu! (śmiech)PASAŻER:
Do widzenia, panie konduktorze! Kłaniaj się pan babkę na słomianych ostrogach! Złam kark i szyjé, ja ci drugie przyszyję! (śmiech)
07.12.2019
słowa kluczowe:
Przepisała Bunia.
Szukaj tytułu lub osoby
Posłuchaj sobie
Etykiety płyt
Podobne teksty:
Awantura w tramwaju 4 | |
Szmelke Pistolet 2 | |
Jadę do ciebie tramwajem 2 |
Pasażer [Władysław Ochrymowicz]
Konduktor [Kazimierz Jarzębowski]
Pasażerka [Teodora Wandycz]
Pasażer: Proszę sié nie pchać! Proszę sié nie pchać ... raz! (słyszę "jusiu", w znaczeniu: jeszcze, natomiast nie wiem, jak to zapisać) Gdzie sié Pani pcha!? Jak Pani potrzebujé aż tyle miejsca, to niech Pani sobié kupi awtomobil! To niech Pani nie jedzie z tramwajém! Masz, Tobie! Ordynarna grubianka, paskudniczka! Pfu!
Konduktor: Proszę państwa, proszę państwa, bilety! Kto jeszcze nie ma biletu? Proszę o bilety! Bilety! Bilety!
Pasażer: Przepraszam, panie konduktorze, "bylety, bylety, bylety", a czy Pan ma dla mnie miejsce!?
Konduktor: Owszem, mam.
Pasażer: Ma Pan miejsce?
Konduktor: Mam.
Pasażer: A gdzie?
Konduktor: Na cmentarzu!
*śmiech*
Pasażer: Ordynarny dowcip, chamuś jakiś! Przepraszam, niechże Pani wpuści do środka.
Pasażerka: Co takiego? Osioł...
Pasażer: Och, uch, jaki ja jestem zmęczony. Doprawdy, ja jestem taki zmęczony, że ja moich nóg nie czuję.
Pasażerka: O tak, Pan ich nie czuje, ale my czujemy, i to dobrze, co?
*śmiech*
Konduktor: Przepraszam, przepraszam Pana, ale tu palić nie wolno.
Pasażer: Co pan mówi? "Nie wolno"?
Konduktor: Nie wolno.
Pasażer: Naprawdę nie wolno?
Konduktor: Naprawdę nie wolno.
Pasażer: A skąd Pan wié, że ja palę?
Konduktor: No, widzę u Pana papierosa w ustach!
Pasażer: To jeszcze nie dowód, że ja palę! Ja mogę trzymać papierosa w gębę, a nie palić! Ja także trzymam nogę w butach teraz, a przecie ja teraz nie spaceruję!
Pasażerka: Panie! Panie, co Pan robi!? Pan usiadł na moich kolanach!
Pasażer: Nié, nié możé być! Ja usiadłem na Pani kolankach? A ja myślałem...
Pasażerka: Co Pan myślałeś!?
Pasażer: Ja myślałem, że to ławka. Bo takie twarde kolana Pani ma...
*śmiech - najpierw Pasażerka, potem wszyscy*
Pasażerka: Masz Pan szczęście, że mojego męża tu nie ma!
Pasażer: Ja mam zawsze szczęścié - jak męża nié ma, tylko sama żona, i ja sam. A, czy mąż Pani, broń Boże, zdrów? A gdzie mąż Pani pojechał, jeżeli tylko można wiedzieć?
Pasażerka: Mój mąż wyjechał na polowanie.
Pasażer: Na polowanie? Aaa, to teraz ja rozumiem! Otóż to! Gdyby Pani miała miętkie (sic!) kolanka, to mniejżulek (sic!) by na polowanie nie wyjeżdżał.
*śmiech*
Pasażerka: Impertynent, cham ostatni! Panie konduktorze, proszę tego pana uspokoić!
Konduktor: Panie, Panie! Co się Panu tu zdaje!? Że pan kupiłeś ten wagon!? Że pan tu jesteś sam!? Ta Pani się na Pana uskarża! A gdzie Pan jedzie?
Pasażer: Gdzie ja jadę? To mi obojętne!
Konduktor: Co to Panu obojętne!? Gdzie Pan jedzie!? Jak to!?
Pasażer: A co Panu szkodzi? Może mam się wylegitymowywać, (sic!) że ja jestem kawaler, bogaty, że mam duże, wyrobiony interes, który mi doskonalnie idzié, i tak daléj, i tak daléj?
Konduktor: No(?) może...
Pasażerka: O, to ja Pana bardzo przepraszam, że byłam powodem tego zajścia.
Pasażer: Co pan sobie myśli? Że pan jesteś od towarzystwa opieki nad nieletnimi? Ojej, jaki ja jestem zdénerwowany! Suń(?)że Pani moje ramię i idziemy do domu!
Pasażerka: Jak to do domu? Przepraszam, do czyjego domu?
Pasażer: Wszystko mi jedno do czyjego domu! Ja się już raz muszę uspokoić! Możemy pójść do mojego domu, możemy pójść do Pani domu, ale w każdym razie idziemy do domu!
*śmiech*
Pasażer: Do widzenia, panie konduktorze! Kłaniaj się pan babkę na słomianych ostrogach! Złam kark i szyjé, ja ci drugie przyszyję!
*śmiech*