Jojne na superrewizji
434
tytuł:
Jojne na superrewizji
gatunek:
dialog komiczny
muzyka:
oryginał z:?
1936 roku
słowa:
- Nie, z tymi rekrutami, to naprawdę zawracanie głowy. Jest tam jeszcze który? Następny, wejść.
- Uszanowanie panie doktorze.
- Rezerwista?
- Pacyfista i trochę syjonista.
- Ale otrzymał pan kartę, żeby się stawić na komisję poborową?
- Ja przysięgałem mojej żonie, że więcej karty nie biorę do ręki, bo to jest hazard i granda.
- Ale pan jest poborowy?
- Owszem, ja piję tylko Wyborową, bo „niebieska kartka” pali na serce.
- Godność?
- Pocałowanie.
- Co znaczy ”pocałowanie”?
- Moja narzeczona mówi, że ja jestem chłopak, godność, pocałowanie.(?)
- Ale ja się pytam o nazwisko.
- Ja się nazywałem zwykle Jojne Karabin, widzi pan, ale ja się dziś nazywam Jojne Wassergeruch.
- Aha, Geruchwasser...
- Nie, co pan doktor idzie odwracać kota ogonem... Wassergeruch... Wasser, to znaczy woda; geruch, zapach. Razem ze mną, to jest ”woda z zapachem”. ”Wasser”, to znaczy ”woda z przodu” i ”zapach z tylu”. A pan doktor mi idzie zrobić, żebym ja miał zapach z przodu, i wodę z tyłu... (UCIĘTE NAGRANIE) ... to wszystko jedno.
- Imię ojca?
- Którego? Przecie ja miałem dużo ojców...
- Tego pierwszego.
- No skąd ja mogę wiedzieć, który był pierwszy?
- Imię panieńskie matki?
- Skąd ja znowu mogę wiedzieć? Moja matka była panienka.
- Ale z domu...
- Bardzo ładnego... Domu, cztery balkony, facjata odświeżona...
- Ale jak się nazywała, zanim wyszła za mąż?
- Po polsku czy po żydowsku?
- Liczę po polsku.
- Po polsku się nazywała Śledziowyogon, a po żydowsku (...).
- Ile macie lat?
- ”Macie”, do kogo on to mówi? Aha, ja jestem figura. Jestem pełnoletni, pełny na twarzy i letni bieliznę jeszcze noszę.
- Proszę podać dokładnie ile lat macie.
- Trzydzieści dwa do sto dwadzieścia.
- To znaczy, że macie osiemdziesiąt osiem lat?
- Nie, moja narzeczona mnie zwykle winszuje, żebym ja żył sto dwadzieścia lat.
- Stan?
- Wyjątkowy.
- Nie chodzi o pański stan.
- Obcisły.
- Mnie chodzi o to, czy pan jest żonaty, czy kawaler.
- Mniej więcej...
- Co to znaczy ”mniej więcej”?
- Mniej kawaler, więcej żonaty.
- Więc pan jest żonaty?
- Niestety tak.
- Jak to? Wpierw pan ciągle mówi o narzeczonej, a teraz pan mówi, że pan jest żonaty.
- No nie, widzi pan, ja mam narzeczoną, i ja mam żonę... To ja uważam, że żona to jest święta rzecz; żona to jest dla mnie kapitał, a narzeczona to są procenty. Ja przeważnie, widzi pan, kapitału nie ruszam i żyję tylko z procentów.
- No więc jak tam do pioruna z tą żoną...?
- Bardzo się dobrze czuje, kupiła sobie nowy stanik, chodzi sobie do ogrodu Krasińskiego...
- Zawód?
- Miłosny.
- Mnie chodzi o zajęcie...
- Dopiero jutro ma przyjść komornik, to będzie zajęcie.
- Ale co pan sprzedaje?
- Meble, ławki, krzesła, kapanapy.
- A jak się nazywa właściciel firmy?
- Po co panu właściciel firmy, jak już chcą robić zajęcie? Dobrze dziś się wszystko sprzedaje, właściciel umarł, już go nie ma...
- Dzieci pan ma?
- Trochę.
- Ile?
- U nas nie wolno liczyć, religia nie pozwala, bo jak się liczy, to potem choroba (...) i nic nie wychodzi i już...
- Jak mam to rozumieć?
- Widzi pan, ja mam cztery od niej, cztery od niego i cztery od nas razem.
- Więc pan jest ojcem dwanaściorga dzieci?
- No tak, bo widzi pan, chodzi o to, że ona jest rozwódka, to ja mam cztery od niego, ja jestem wdowiec, to znowu jest prawda cztery od niej. Od nas cztery razem, jedno kombinowane, trochę niewyraźne, mniejsza o to i wszystko, w porządku?
- Wykształcenie?
- Wyższe.
- Co znaczy wyższe?
- Wyższa szkoła religijna w Garwolinie, piąte pietro.
- Gdzie pan ma w Garwolinie piąte pietro?
- No trudno, jedno jest, czyli cztery trzeba dobudować...
- Dobrze, jesteście przyjęci.
- Od razu wiedziałem, że ja jestem przystojny, hahahaha... Kategoria A (...)...!
01.11.2021
Objaśnienia:
1)
niebieska kartka
-
gatunek taniej wódki
2)
granda
-
awantura
Przepisał Daniel B.
-Uszanowanie panie doktorze.
-Rezerwista?
-Pacyfista i trochę syjonista.
-Ale otrzymał pan kartę, żeby się stawić na komisję poborową?
-Ja przysięgałem mojej żonie, że więcej karty nie biorę do ręki, bo to jest hazard i granda.
-Ale pan jest poborowy?
-Owszem, ja piję tylko Wyborową, bo niebieska (...) pali na sercu.
-Godność?
-Pocałowanie.
-Co znaczy "pocałowanie"?
-Moja narzeczona mówi, że ja jestem chłopak, godność, pocałowanie.(?)
-Ale ja się pytam o nazwisko.
-Ja się nazywałem zwykle Jojne Karabin, widzi pan, ale ja się dziś nazywam Jojne Wassergeruch.
-Aha, Geruchwasser...
-Nie, co pan (...) odwracać kota ogonem... Wassergeruch... Wasser, to znaczy woda; geruch, zapach. Razem ze mną, to jest "woda z zapachem". "Wasser", to znaczy "woda z przodu" i "zapach z tylu". A pan doktor mi idzie zrobić, żebym ja miał zapach z przodu, i wodę z tyłu... (UCIĘTE NAGRANIE) ... to wszystko jedno.
-Imię ojca?
-Którego? Przecie ja miałem dużo ojców...
-Tego pierwszego.
-No skąd ja mogę wiedzieć, który był pierwszy?
-Imię panieńskie matki?
-Skąd ja znowu mogę wiedzieć? Moja matka była panienka.
-Ale z domu...
-Bardzo ładnego... Domu, cztery balkony, facjata odświeżona...
-Ale jak się nazywała, zanim wyszła za mąż?
-Po polsku czy po żydowsku?
-Liczę po polsku.
-Po polsku się nazywała Śledziowyogon, a po żydowsku (...).
-Ile macie lat?
-"Macie", do kogo on to mówi? Aha, ja jestem figura. Jestem pełnoletni, pełny na twarzy i letni bieliznę jeszcze noszę.
-Proszę podać dokładnie ile lat macie.
-Trzydzieści dwa do sto dwadzieścia.
-To znaczy, że macie osiemdziesiąt osiem lat?
-Nie, moja narzeczona mnie zwykle winszuje, żebym ja żył sto dwadzieścia lat.
-Stan?
-Wyjątkowy.
-Nie chodzi o pański stan.
-Obcisły.
-Mnie chodzi o to, czy pan jest żonaty, czy kawaler.
-Mniej więcej...
-Co to znaczy "mniej więcej"?
-Mniej kawaler, więcej żonaty.
-Więc pan jest żonaty?
-Niestety tak.
-Jak to? Wpierw pan ciągle mówi o narzeczonej, a teraz pan mówi, że pan jest żonaty.
-No nie, widzi pan, ja mam narzeczoną, i ja mam żonę... To ja uważam, że żona to jest święta rzecz; żona to jest dla mnie kapitał, a narzeczona to są procenty. Ja przeważnie, widzi pan, kapitału nie ruszam i żyję tylko z procentów.
-No więc jak tam do pioruna z tą żoną...?
-Bardzo się dobrze czuje, kupiła sobie nowy stanik, chodzi sobie do ogrodu Krasińskiego...
-Zawód?
-Miłosny.
-Mnie chodzi o zajęcie...
-Dopiero jutro ma przyjść komornik, to będzie zajęcie.
-Ale co pan sprzedaje?
-Meble, ławki, krzesła, kanapy(?)...
-A jak się nazywa właściciel firmy?
-Po co panu właściciel firmy, jak już chcą robić zajęcie? Dobrze dziś się wszystko sprzedaje, właściciel umarł, już go nie ma...
-Dzieci pan ma?
-Trochę.
-Ile?
-U nas nie wolno liczyć, religia nie pozwala, bo jak się liczy, to potem choroba (...) i nic nie wychodzi i już...
-Jak mam to rozumieć?
-Widzi pan, ja mam cztery od niej, cztery od niego i cztery od nas razem.
-Więc pan jest ojcem dwanaściorga dzieci?
-No tak, bo widzi pan, chodzi o to, że ona jest rozwódka, to ja mam cztery od niego, ja jestem wdowiec, to znowu jest prawda cztery od niej. Od nas cztery razem, jedno kombinowane, trochę niewyraźne, mniejsza o to i wszystko, w porządku?
-Wykształcenie?
-Wyższe.
-Co znaczy wyższe?
-Wyższa szkoła religijna w Garwolinie, piąte pietro.
-Gdzie pan ma w Garwolinie piąte pietro?
-No trudno, jedno jest, czyli cztery trzeba dobudować...
-Dobrze, jesteście przyjęci.
-Od razu wiedziałem, że ja jestem przystojny, hahahaha... Kategoria A (...)...!