Monodram, czyli emulacja z panną Marianną
1324
tytuł:
Monodram, czyli emulacja z panną Marianną
gatunek:
piosenka, monodram
muzyka:
słowa:
Idę ja z browaru, jakoś zachciało zajść do garderoby.
Przychodzę, aż panna Maryanna prasuje. A taka piękna, że aż strach.
Więc ja do niej powiadam:
Dzień dobry panience
Ach, to pan Wincenty
Jakiż dzisiaj piękny
Mój ty Boże święty
Skąd to?
Z browaru
A dokąd?
Do panny
A czego?
Tak sobie pogadać z Wasanną
Czy można
Nie można
Ach, jakaż okrutna
Dlaczego nie można
Dzisiaj jestem smutna
Smutna, a to czego?
Paskudny sen miałam
Śniłam
Co takiego?
Że męża dostałam
Doprawdy, patrzajcie, a cóż to tak złego?
Cóż, kiedy pisarza, i prowentnego
Fe, panna Maryanna tak źle sny tłumaczy
Zobacz pan w senniku, co taki sen znaczy
A czyż tam jest pisarz?
Nie, są aprykozy
Cóż to aprykozy
To gatunek kozy
A pan tak do kozła
Podobny okrutnie
Ach, panno Maryjanno
Jak to słuchać smutnie
Ja panienkę już pół roku
Kocham całem sercem mojem
Mam ją ciągle w mojem oku
Kocham, a mówić się boję
Za cóż ja tak nieszczęśliwy
Za cóż mnie kozłem nazywać
Ja, co taki niecierpliwy
Żeby się szczęścia spodziewać
Ach
A ona do mnie kpiąc:
Jakiż z pana romansowy
Członek zrobił się
Ale pisarz prowentowy
Nie dla mnie jest, nie
Nie, powiadam, ekonom
Ten ma gospodarstwo, dom
I przecież ekonomowa
Znaczy w świecie coś
Tak
Tak ja do niej, troszkę już zły:
Ja to widzę już od dawna
Że pani dla Piaseckiego
Jest i grzeczna i zabawna
A Piasecki, a Piasecki czy wart tego?
A ona jak na mnie wpadnie:
Czy wart, czy nie wart to przecie
Nie Waćpana tycze
Do mego życia na świecie
Mieszać się nie życzę
Za mój rozum, konduitę
Ja sama odpowiem
Ot, masz Wasan, głowę zmytą
Jeszcze pani powiem
Tak ja w strachu, żeby ona czasem panią nie oskarżyła, powiadam do niej:
Ach, panno Marjanno
Za cóż tak się gniewać
Da-czy ja mógł kiedy
Tego się spodziewać
Żeby mnie panienka
I tak wyłajała
I oskarżać chciała
I kozłem nazywała
Ja, co dla panienki
Życia nie żałuję
I gruszki i jabłka
I śliwki kupuję
I zawsze tańcuję
Z panną w pierwszej parze
I co każesz śpiewam
I gram na gitarze
O, mój Boże wielki
Boże litościwy
Jak to prowentowy
Pisarz nieszczęśliwy
Kiedy mu ekonom
Na przeszkodzie stanie
Ach, panno Marjanno
Tylkoż nie mów pani!
A ona do mnie, ale taka zła, że aż strach:
A widzisz, Wacan, teraz
Jak to źle, kiedy ja zła, ha!
I gniewam się, he!
Oj, widzę dobrze, bieda
Bieda mnie, panno Majanno!
Ach, zlituj się!
I już prawie do niej na kolanach:
Czy widzisz żal mój srogi
Moje cierpienia, skargi, łzy?
Ot, weź Wasan za pas nogi
I ruszaj mi za drzwi
Da cóż ja zrobił złego
Za cóż tak bardzo gniewać się
Idź Wasan, mam dosyć tego
Żelazkiem sparzę cię
I buch mnie po łapie gorącem żelazkiem, tak ja:
Gwałtu!
O, jakże srogie cierpienia
Da panna nie masz sumienia
Żelazkiem tak sparzyć mnie
O, mój Boże, wielki Boże
Jakżeż ja prowent otworzę
Oparzona ręka cała
Patrz, panienka, jak zsiniała
Oparzona ręka cała
Patrz, panienka, jak zsiniała
A wydać trzeba jęczmieniu
A okrasę jedzą myszy
U panienki na sumieniu
Jak ja czego nie zapiszę
Adiu pannie, czort tam z wami
Pannami i szlachciankami
Wolę chłopkę, jak się zdarzy
Przynajmniej rąk nie poparzy
Ot, i teraz, czort wie czego, jeździł ja do Mińska, uczyć się jakiegoś tam przeklętego lansjera, dlatego, że pannie Maryannie zachciało się w zapusty skakać.
Nabił sobie boków, pleców, rozbił łeb
Przejechał się mil dwadzieścia, gdyby kiep
Zaszargał się, oberwał się, gdyby Żyd
Zexpensował kilka rubli, że aż wstyd
A to pytam, na co, bo panna lubi potańcować
Marjanna, już ja nie będę narzekać
Ale będziesz długo czekać
Ale będziesz długo czekać
Panno mnie
Adiu! Wziąłem już za czapkę i chciałem iść sobie, aż ona do mnie:
Wincenty! Drogi Wincenty!
Nie odchodź, proszę ja ciebie!
Przepraszam za ten przeklęty
Przypadek, jak Bóg na niebie
A ja ci za to
Poradzę na to
Plaster położę
Watą obłożę
To mała rana
I jutro z rana
Nie będzie znaku
Zostań, biedaku
I taka piękna była, jak to mówiła, że ja zapomniawszy i bólu i wszystkiego, wziął ją za rączkę, pocałował i powiadam jej:
O, jak panna tak coś do mnie powiesz, to tak miło
Jakby nigdy o sparzeniu mnie się ani śniło
Oj, te oczki, moje oczki, jakże one ładne
A te ząbki, oj, te ząbki. Et, gdzie tam, szkaradne
Oj, prześliczne. Czy nie można? Co? Tak pocałować
Gdzie? W buziaka. Ej, ja nie wiem. Ot, czego żałować.
A co powie? Kto? Piasecki.
A co jemu do tego?
Bo i prawda. Ot, ekonom. A bo to co złego?
A więc dobrze.
Oj, panno Maryanno
Oj, panno Maryanno
Postaraj się dla mnie.
Czego? Żeby nie być panną.
A wtem dzin, dzin, pani zadzwoniła, panna Maryanna pobiegła, a ja zostawszy sam myślę sobie, a kto wie... Może co z tego i będzie.
A jak Waćpaństwu się zdaje?
11.12.2016
Objaśnienia:
1)
ekspensować
-
ekspens - wydatek, koszt
2)
konduita
-
(daw.) prowadzenie się, zachowanie, sprawowanie
3)
lansjer
-
taniec salonowy, odmiana kadryla
4)
adieu
-
(fr.) żegnaj
5)
wacan
-
(daw.) skrót od „waszmość pan”, „waszmość pani”
6)
kiep
-
głupek, niedorajda, niezdara, nierozgarnięty
7)
et
-
(fr.) i, w języku polskim „ot”, „takie tam”
słowa kluczowe:
Szukaj tytułu lub osoby
Posłuchaj sobie
0:00
0:00
https://polona.pl/item/zbior-piosnek-z-towarzyszeniem-fortepianu-no-15-moja-emulacya-z-panna-marjanna,ODY3NjU0NzQ/3/#info:metadata