Na ćwiczeniach
1054
tytuł:
Na ćwiczeniach
gatunek:
monolog komiczny, szmonces
muzyka:
słowa:
Alarm, alarm! Panie porucznik, niech pan wstaje! Ale co, Jojne Karabin zawsze jest pierwszy. Ja sobie śpię w moje ubranie i z moje panne Broni już jestem na miejscu.
Oho, nim oni się ubiorą, ja tymczasem zdążę opowiedzieć, jak to było elegancko w tym wojsku.
Jak mnie zabrali tylko pierwszego dnia na superewizję, staję przed kapitanem, ten mnie każe się rozebrać do naga, robi mi takie półcyckowe zdjęcie, puka tu, puka tam...
(Jojne przytacza rozmowę z kapitanem)
Kapitan: Jojne Karabin zdrów, jak ryba! Kategoria ”A” bez paragrafu.
Jojne Karabin: Ale panie kapitanie, jak ja lecę na pierwsze piętro, to serce mnie tak trochę ”pyk, pyk, pyk, pyk...”.
Kapitan: To nie szkodzi! Wojna jest na parterze, a nie na pierwszym piętrze.
Jojne Karabin: No jak kapitan mówi, to chyba ma rację.
I tak od razu pierwszego dnia się zaczęły ćwiczenia - maniewry. Państwo wiedzą, co to są maniewry? Maniewry to jest taka wojna nagumyślnie, nie naprawdę, nie... To jest takie ogólne ruchanie na polu, tu, tam i z powrotem. Oni to raz naprzód, ja trochę w tył, ja mam czas. Dochodzi kapitan, z tyłu mnie kopnął niżej pleców i mówi ”Jojne Karabin, masz czterdzieści naboi i strzelaj”, ja mówię ”Panie kapitanie, szkoda. Ten proch przecie można sprzedać.”, ”tu nie ma handel, psiakrew, tu jest wojna!”, ”No to niech pan kapitan nie krzyczy! Myślałem, że można zarobić parę złotych we wojsku”.
”Okopy! Otwórz ogień, nieprzyjaciel!”. Okopy? Jojne Karabin do dziury wchodzi pierwszy i jak zrobili wszyscy wystrzał, to mi się tak pusto zrobiło w głowie, że ja zacząłem krzyczeć od razu ”Panie porucznik, panie porucznik! Niech no pan zobaczy, czy ja żyje, prędko...”. To jak on mnie zaczął walić po mordzie trzy godziny, to ja dopiero wiedziałem, że ja żyje i od razu wszyscy ruszyliśmy znowu naprzód.
Moja kochana Małgonia (Małkonia?) jak ja wyjeżdżałem do wojska mówiła ”Jojne! Jak Ty pójdziesz na wojnę, Ty musisz być kawaler”, to ja mówię ”Jak ja mogę być kawaler, jak Ty zdechniesz, to ja mogę być kawaler”. Ona dobrze myślała, ona chciała, żebym ja jechał na koń! Od razu staję do rapaportu ”panie kapitanie, Jojne Karabin melduje pokornie staje do rapaportu na koń!” i od razu mi dali tego konia.
Zaczęło się złote życie, bujajałem się całemi dniami, ale to niedługo trwało. Wieczorem od razu koń mi dmucha, zacząłem palić w przedni turecki i tylni koński, od razu staję do rapaportu ”Jojne Karabin melduje pokornie, nie chce więcej jechać na koń! Ten koń jest dla mnie za długi!”.
To mnie dali drugiego konia, to ja mówię ”ten koń jest dla mnie znowu za krótki!”. To mnie dali trzeciego, to koń naprzód, a ja trochę w tył ”prędko dajcie czwartego, bo ten koń się kończy!”.
Oho, nim oni się ubiorą, ja tymczasem zdążę opowiedzieć, jak to było elegancko w tym wojsku.
Jak mnie zabrali tylko pierwszego dnia na superewizję, staję przed kapitanem, ten mnie każe się rozebrać do naga, robi mi takie półcyckowe zdjęcie, puka tu, puka tam...
(Jojne przytacza rozmowę z kapitanem)
Kapitan: Jojne Karabin zdrów, jak ryba! Kategoria ”A” bez paragrafu.
Jojne Karabin: Ale panie kapitanie, jak ja lecę na pierwsze piętro, to serce mnie tak trochę ”pyk, pyk, pyk, pyk...”.
Kapitan: To nie szkodzi! Wojna jest na parterze, a nie na pierwszym piętrze.
Jojne Karabin: No jak kapitan mówi, to chyba ma rację.
I tak od razu pierwszego dnia się zaczęły ćwiczenia - maniewry. Państwo wiedzą, co to są maniewry? Maniewry to jest taka wojna nagumyślnie, nie naprawdę, nie... To jest takie ogólne ruchanie na polu, tu, tam i z powrotem. Oni to raz naprzód, ja trochę w tył, ja mam czas. Dochodzi kapitan, z tyłu mnie kopnął niżej pleców i mówi ”Jojne Karabin, masz czterdzieści naboi i strzelaj”, ja mówię ”Panie kapitanie, szkoda. Ten proch przecie można sprzedać.”, ”tu nie ma handel, psiakrew, tu jest wojna!”, ”No to niech pan kapitan nie krzyczy! Myślałem, że można zarobić parę złotych we wojsku”.
”Okopy! Otwórz ogień, nieprzyjaciel!”. Okopy? Jojne Karabin do dziury wchodzi pierwszy i jak zrobili wszyscy wystrzał, to mi się tak pusto zrobiło w głowie, że ja zacząłem krzyczeć od razu ”Panie porucznik, panie porucznik! Niech no pan zobaczy, czy ja żyje, prędko...”. To jak on mnie zaczął walić po mordzie trzy godziny, to ja dopiero wiedziałem, że ja żyje i od razu wszyscy ruszyliśmy znowu naprzód.
Moja kochana Małgonia (Małkonia?) jak ja wyjeżdżałem do wojska mówiła ”Jojne! Jak Ty pójdziesz na wojnę, Ty musisz być kawaler”, to ja mówię ”Jak ja mogę być kawaler, jak Ty zdechniesz, to ja mogę być kawaler”. Ona dobrze myślała, ona chciała, żebym ja jechał na koń! Od razu staję do rapaportu ”panie kapitanie, Jojne Karabin melduje pokornie staje do rapaportu na koń!” i od razu mi dali tego konia.
Zaczęło się złote życie, bujajałem się całemi dniami, ale to niedługo trwało. Wieczorem od razu koń mi dmucha, zacząłem palić w przedni turecki i tylni koński, od razu staję do rapaportu ”Jojne Karabin melduje pokornie, nie chce więcej jechać na koń! Ten koń jest dla mnie za długi!”.
To mnie dali drugiego konia, to ja mówię ”ten koń jest dla mnie znowu za krótki!”. To mnie dali trzeciego, to koń naprzód, a ja trochę w tył ”prędko dajcie czwartego, bo ten koń się kończy!”.
Ha ha ha! Myślał, że ja jestem frajer!
25.03.2018
Objaśnienia:
1)
frajer
-
naiwniak, cienias lub nic, także: za frajer – za nic, za darmo
słowa kluczowe:
Tekst od Bartłomieja.
Muzyka w tym nagraniu występuje, więc może lepiej zanotować, że jej autor jest nieznany?
Wzięli mnie za kołnierz
I mówią "jesteś żołnierz"
Dali mi karabin
Jojne, ty się broń
Jam człowiek spokojny
Jam nie lubię wojny
Konno jeżdżę na ułański koń
Oj, ojoj, ojoj, ojoj, ojoj, ojoj!
Mam karabin
W karabinie rurę
A w te rurę takie ciemne dziure
A że niepojęty byłem
To strzelałem czasem tyłem
Oj, te ćwiczenie
Traf to szlag
Ja byłem też w piechocie
Leżałem też na błocie
Dostawałem katar każdy raz
Byłem w marynarce
I wyprawiałem harce
Bom czasami między majtków wlazł
Oj, ojoj, ojoj, ojoj, ojoj, ojoj!
Zabijałem także różne wrogi
Co mnie gryzły w kark, plecy i w nogi
A za ... od konserwy
To wypchnęli mnie z rezerwy
Na fronte posłali mnie...
Leżę już w okopie
I dołek sobie kopię
Czasem zrobię takie groźne "hu!"
Raz chciałem uciekać
Bo wróg nie chciał czekać
Ja uciekłem prędko
Com miał tchu
Aj, ajaj, ajaj, ajaj, ajaj, ajaj!
Aj, gewałt, moja chorągiew!
Jak mnie zabije, to zastrzelę jego!
... to mam, to celuję w niego
Jak nie przodem no to tyłem
Oj, gewałt!
Ja wystrzeliłem
Jam zdrów, on ma kulę w brzuch
Małpie, małpie
...
Ja wyciągam swój ... (gewejer?)
Jam zdrów, on ma kulę w brzuch
A i jeszcze jedno - to nagranie pochodzi z 1932 roku, tak samo jak monolog z drugiej strony płyty 🙂
Małke, Małkeniu*,
kim a hejir**.
Ja wyciągam swój gewejer***.
Jam zdrów, on ma kulę w brzuch.
======
* Małko, Małeczko.
Małka - imię żeńskie, popularne wśród polskich Żydów.
Zdrobniane do ,,Małkeniu", tak jak ,,mama" do ,,mameniu" czy rzadziej do ,,mamuniu".,
**podejdź tutaj.
*** pistolet, tak jak polska ,,giwera".
https://polona.pl/item/trubadur-warszawy-kabaret-artystyczny-humor-piosenki-satyra-monologi-deklamacje,Nzk4NDQ4NQ/0/#item