5 dolarów
461
tytuł:
5 dolarów
Pięć dolarów
gatunek:
monolog
muzyka:
słowa:
Powiadam państwu, całe dwa lata harowałem, nareszcie odłożyłem sobie pięć dolarów.
No, człowiek ma pięć dolarów, nie można w dzisiejszych czasach trzymać w domu, walę ci od razu do malućkiego banku, są tak zwane te malutkie, spółdzielcze, takie banki, różne …, „de Flak” (?) się nazywają. Przychodzę na górę, mówię:
- Panie dyrektorze, ja pana uprzejmie proszę, niech pan przyjmie moje pięć dolarów na przechowanie. Może mnie pan dać te procenty.
Od razu się zgodził, przyjął wydał mi pokwitowanie, przychodzę do domu i od razu moja Malcia na mnie nie wyskakuje:
- Za twoje zaharowane 5 dolarów, psia krew, to mi świstek papieru przynosisz? W tej chwili odnieś i przynieś te pieniądze do domu! Inaczej w ten piątek nasze prawo małżeńskie się skończyło! Już! Pamiętaj, od razu daję ci rozwód!
Nic nie mówiąc walę na górę do tego pana dyrektora, mówię:
- Ja pana proszę, niech pan mi zwróci te pięć dolarów.
- Za miesiąc, jak będzie termin.
- Co takiego? Za moje pięć dolarów pan mi wyznaczy termin? Ja pana proszę, by pan w tej chwili oddał! Jak nie, to ja pana strzelę w pysk!
Nic nie pomogło. Przyprowadziłem specjalnie policjanta, dopiero zrobiłem mu protokół i nareszcie mi oddał te pięć dolarów.
No, dokąd teraz iść znowu? Walę do Banku Polskiego. Tam przynajmniej czterysta okonek jest dookoła, przynajmniej siedzi trochę łysych głów, takich dyrektorów. Dochodzę, mówię:
- Panie dyrektorze, ja pana proszę, niech pan przyjmie moje pięć dolarów na przechowanie.
Wziął te pięć dolarów, wydał mi eleganckie pokwitowanie, przywalił orła. Przyniosłem do domu takie czerwone pieczątki — moja Malcia skakała z radości. Widziała (?), że jak tylko wszystko jest na czerwone, to to musi być dobre.
I od razu, wychodzą z banku, zacząłem oglądać te ściany, macałem te mury czy są dosyć grube — na prawdę, pięć dolarów, łatwo powiedzieć, dwa lata ja na to harowałem!
Dochodzę do jednego okna i widzę, że się trochę sztachety ruszają. Wchodzę spowrotem, mówię:
- Panie dyrektor, te kraty są nie w porządku. Niech pan w tej chwili zawoła ślusarza. Trzeba naprawić, bo moje pięć dolarów jest niepewne!
- Co pan, do licha, jest kopnięty w mózg? Co, pan ma nieporządek na dachu? Kto pana w nadbudówki kopnął?
Tak zaczął na mnie gadać, to ja od razu wybiegłem.
Wieczorem kładę się spać i mówię wam, jak jaka ciężka zmora tylko zaczęło mi łazić do mózgu, że moje pięć dolarów tam wykradają. Że ktoś te kraty wyjmuje.
W nocy, godzina wpół do drugiej walę ci od razu tam, przed Bank Polski, chodzi sobie policjant. Dochodzę:
- Psia krew, to pan się tu kręci… Moje pięć dolarów tam wykradli przecież! Panie, gdzie mieszka dyrektor?
- Zielona 3, drugie piętro.
Walę ci od razu na tą Zieloną 3, przychodzę na górę, pukam, dzwonię. Służąca nareszcie otwiera.
- Proszę w tej chwili obudzić dyrektora! Co to za spanie, psia krew!? Moje pięć dolarów tam wykradli!
Jak ten dyrektor wstał, jak mnie kopnął niżej krzyża, to jak żywe srebro latałem z drugiego piętra.
Wreszcie co ja robię — przychodzę do domu, budzę mego sąsiada i mówię:
- Pajsert, wstawaj! Masz złoty dwadzieścia dziennie, idź, psia krew, śpij przed Bankiem Polskim, pilnuj moje pięć dolarów.
Od razu się zgodził. Mówię państwu, że od tego wieczora dla mnie było jeszcze gorzej. Od czasu, jak mu dałem tą posadę, to mi się tylko zdawało, że on specjalnie sprowadza wspólników, żeby wykraść moje pięć dolarów.
Rano, godzina ósma, walę nareszcie do Banku Polskiego, mówię:
- Panie dyrektorze, ja pana proszę, niech mi pan odda te pięć dolarów. To nie jest interes dla mnie.
Bez żadnego protestu elegancki człowiek zwrócił mi od razu te pięć dolarów i dużo nie mówiąc, nie myśląc, wsiadam od razu do czternastki. Jadę sobie do domu i … przed moim domem, to mi złodzieje nie wyrżnęli te pięć dolarów (se wyobrażasz?).
Mówię wam, te troszeczkę forsy, to człowieka do grobu może doprowadzić!
08.07.2023
Objaśnienia:
1)
Malcia
-
zdrobnienie od Mala lub Małka - popularne imię wśród społeczności żydowskiej
Dodaj komentarz