«
»
Stare Melodie na Facebook
StareMelodie.pl - kanał RSS

Miłość konduktora 215

tytuł:

Miłość konduktora

gatunek:
scena komiczna
muzyka:
słowa:

OSOBY:
Dyrektor, Konduktor, Córka dyrektora

KONDUKTOR:
- Panie dyrektorze, kocham pannę Agatę.
DYREKTOR:
- Hoho, jakże się to stało?
KONDUKTOR:
- Ujrzałem ją rano o godzinie dziesiątej minut jedenaście, a o dwunastej minut trzy, już była na stacji.
DYREKTOR:
- Na jakiej stacji?
KONDUKTOR:
- Na stacji mojego serca. Nie wiem, kiedy zostałem zawiadowcą moich czynności, a ona została naczelnikiem ruchu moich myśli i wszystkich wydziałów serca.
DYREKTOR:
- Musiałeś pan jechać sznelcugiem.
KONDUKTOR:
- Po co sznelcugiem? Ja dmuchałem ekstra cugiem. Panie dyrektorze, jej oczy świeciły, jak latarnie lokomotywy wśród nocy. A ja włóczyłem się za nią, jak tender. I dlatego postanowiłem sobie zmienić rozkład jazdy mego życia.
DYREKTOR:
- No tak, to pięknie... Ale czy pan będziesz miał dość pary i węgla, i czy nie zbraknie ci oleju i smarowidła?
KONDUKTOR:
- Panie dyrektorze, czuję sygnał w moim sercu i pociąg takiej szalonej miłości. Wpadła mi do serca, jak pakunek do brankardu, i gdzież ją mam wyekspediować?
DYREKTOR:
- No, jeżeli tak, to pogadaj pan z moją córką.
KONDUKTOR:
- O panie dyrektorze, jest mi tak pilno, jak pasażerowi na długiej stacji, co to nie ma tego... khm… bufetu.
DYREKTOR:
- Ticiu, Ticiu... Pan konduktorski chce ci coś powiedzieć.
CÓRKA DYREKTORA:
- Słucham papy... Aaa, pan konduktorski... Słucham pana.
KONDUKTOR:
- Panno Ticiu, od ciebie zależa, żeby pociąg mojego szczęścia przybył. Jeżeli twoja mała rączką dobrze nastawi zwrotnicę wpadniemy na dworzec szczęścia oboje. Bo jesteś tą lokomotywą , na której jeździłbym aż do śmierci i jeszcze troszkę po śmierci, i na której zajeździłbym się na śmierć, pakując w siebie rozżarzone węgle mojej miłości.
CÓRKA DYREKTORA:
- Nie zupełnie rozumiem...
KONDUKTOR:
- O panno Ticiu, rozumiesz dobrze. O Ticiu... Otwórz mi okienko do kasy, abym mógł swobodnie zwiedzić przedział dla dam, w którym siedzi kontroler mego szczęścia.
CÓRKA DYREKTORA:
- Panie konduktorski, jaki kontroler?
KONDUKTOR:
-Panno Ticiu, kiedy tu przyszedłem pierwszy raz, myślałem, że wyskoczę z szyn. A kiedy ujrzałem te meble bordo, jak w wagonie pierwszej klasy, powiedziałem sobie, ”to będzie ostatnia stacja”.
CÓRKA DYREKTORA:
- Panie konduktorski, panu się pewnie popsuły w głowie dzwonki elektryczne! Idź pan do kogo innego ekspediować swoje amory! I to za pośpiesznym trachtem!
KONDUKTOR:
- Aaa... Rozumiem, rozumiem... Jesteś pani już po trzecim dzwonku z Karolem i on gwizdnie, świśnie, i pojedzie tym pociągiem... A ja... Ja jestem wykolejony...

                            
                            
Objaśnienia:
1) brankard
-
wagon służbowy przystosowany do przewozu personelu kolejowego
2) tender
-
w kolejnictwie, wagon specjalnej konstrukcji do przewozu węgla i wody dla parowozu
3) amory
-
zaloty

Przepisał Daniel B.

Legenda:
inc, incipit - incipit - z braku informacji o tytule pozostaje cytat, fragment tekstu z utworu
abc (?), (abc?) - tekst poprzedzający (?) jest mało czytelny (przepisywanie ze słuchu)
abc ... def - tekst jest nieczytelny (przepisywanie ze słuchu)
abc/def - tekst przed i po znaku / występuje zamiennie
abc (abc) - wyraz lub zwrot wymagający opisu, komentarza
(abc) - didaskalia lub głupie komentarze kierownika

Daniel B 2024-09-26 18:11
Dyrektor:
Konduktor:
Córka dyrektora:


Konduktor:
-Panie dyrektorze, kocham pannę Agatę.

Dyrektor: 
-Hoho, jakże się to stało?

Konduktor: 
-Ujrzałem ją rano o godzinie dziesiątej minus jedenaście, a o dwunastej minus trzy, już była na stacji.

Dyrektor:  
-Na jakiej stacji?

Konduktor:  
-Na stacji mojego serca. Nie wiem kiedy zostałem zawiadowcą moich czynności, a ona została naczelnikiem ruchu moich myśli, i wszystkich wydziałów serca.

Dyrektor:  
-Musiałeś pan jechać sznelcugiem.

Konduktor:   
-Po co sznelcugiem? Ja dmuchałem ekstra cugiem. Panie dyrektorze, jej oczy świeciły jak latarnie lokomotywy wśród nocy. A ja, włóczyłem się za nią jak fender. I dlatego postanowiłem sobie zmienić rozkład jazdy mego życia.

Dyrektor:   
-No tak, to pięknie... Ale czy pan będziesz miał dość pary i węgla, i czy nie zbraknie ci oleju i smarowidła?

Konduktor:    
-Panie dyrektorze, czuję sygnał w moim sercu, i pociąg takiej szalonej miłości. Spadła mi do serca jak pakunek do brankardu, i gdzie z nią mam wyekspediować?

Dyrektor:
-No, jeżeli tak, to pogadaj pan z moją córką.

Konduktor:
-O panie dyrektorze, jest mi tak pilno, jak pasażerowi na długiej stacji, co to nie ma tego... bufetu.

Dyrektor: 
-Ticiu, Ticiu... Pan konduktorski chce ci coś powiedzieć.

Córka dyrektora: 
-Słucham papy... Aaa, pan konduktorski... Słucham pana.

Konduktor: 
-Panno Ticiu, od ciebie zależa, żeby pociąg mojego szczęścia przybył. Jeżeli twoja mała rączką dobrze (....), wpadniemy na dworzec szczęścia oboje. Bo jesteś tą lokomotywą , na której jeździłbym aż do śmierci, i jeszcze troszkę po śmierci, i na której zajeździłbym się na śmierć, pakując w siebie rozżarzone węgle mojej miłości.

Córka dyrektora: 
-Nie zupełnie rozumiem...

Konduktor: 
-O panna Ticiu, rozumiesz dobrze. O Ticiu... Otwórz mi okienko do kasy, abym mógł swobodnie zwiedzić przedział dla dam, w którym siedzi kontroler mego szczęścia.

Córka dyrektora:  
-Panie konduktorski, jaki kontroler?

Konduktor:  
  -Panno Ticiu, kiedy tu przyszedłem pierwszy raz, myślałem, że wyskoczę z szyn. A kiedy ujrzałem te meble bordo, jak w wagonie pierwszej klasy, powiedziałem sobie, "to będzie ostatnia stacja".

Córka dyrektora:  
-Panie konduktorski, panu się pewnie popsuły w głowie dzwonki elektryczne! Idź pan do kogo innego ekspediować swoje amory! I to za pośpiesznym trachtem!

Konduktor:  
-Aaa... Rozumiem, rozumiem... Jesteś pani już po trzecim dzwonku z Karolem, i on gwizdnie, świśnie, i pojedzie tym pociągiem... A ja... Ja jestem wykolejony...
Dodaj komentarz
Szukaj tytułu lub osoby

Posłuchaj sobie

0:00
0:00
druga strona audio:
„Chodząca cnota”
Etykiety płyt
Miłość konduktora
Kt: 1426 a
Mx: 56017