Chrzciny u Kwicołów
712
tytuł:
Chrzciny u Kwicołów
gatunek:
scena komiczna
muzyka:
oryginał z:?
1929 roku
słowa:
- Kumosiu, jeszcze raz w kółko, no proszę!
- No, już dosyć będzie tego tańcowania! A niechże też kumotra flanela ogarnie! Alem się zmęczyła, a trzęsie, jak woskiem ze świeczką.
- To już taka moja natura, że jak tylko mam jakie ciało przy sobie, to mnie ogień ogarnie i buchom jak lokomotywa!
- Nic też dziwnego, że kumoter tak prędko wdowcem został. Nieboszczka musiała za swoje odpokutować! Z taką lokomotywą żyć, to ta nie żadna przyjemność!
- Ee, jak dla kogo! Ojej, a toć kumosi ślipeczka aż się śmieją do mnie!
- No, no, ino bez żadnych przymówek. Nie jestem wagon i lokomotywy nie potrzebuję.
- Kumosiu kochana, nie wywiniesz mi się i buziaka dostanę, żeby mnie alkohol ogarnął! Taki buziak jak pomidor czerwony, to tylko do całowania!
- A przestańże lepiej kumoterku z tymi komplimentami, żebym wam nie powiedziała, jak wasza gęba wygląda!
- Powidz aniele, a osłodzisz mi serce.
- Idźże kumoterku. Gębę masz jak donicę i chcesz się nią chwalić.
- Z taką się urodziłem i z taką się jeszcze ożenię!
- Umrę chcieliście powiedzieli!
- Ej, z kumosi to kawał hycla, zawsze lubi komuś przyciąć.
- Jeszczem nikomu nie przycinała, ale jak kto zasłuży, to u mnie niedługo!
- Ja też tak myślę, ozorek to kumcia ma ostry, ale i gardło dość szerokie. Tyle wódziuchny pompować w sibie to i ja nie potrafię!
- Ach co, może nie? Może mi kum żałuje, co?
- Ależ nie, kochanie... O proszę, niech kumcia pije!
- O, tak to lubię. To to mi się podoba. Co sobie tam dogadywać. Trąćmy się kumie i basta!
- Ach, z kumcią to bym się trącał dzień i noc.
- Zamknij tę gębę na pół godziny. I nie chlejże tyle pani Zawracalska. Nie dawać gościom przykładu, bo patrzą na was i chlają jak krowa wodę.
- Dobrze już, dobrze. Kumie! Kum, a gdzie to kum wyjeżdża?
- Co wyjeżdża? Ja nigdzie nie jadę.
- To po co kum tak na gwałt pakuje ten schab do żołądka?
- Przecie mój żołądek nie waliza!
- Panie Walery, no weźże pan jeszcze kawałeczek tego prosiaczka. Toć to mój wychowanek.
- Żeby nawet rodzony synek był, to dali Bóg nie mogę, takem się obżarł!
- Ale my się tu zajadamy, a dziecko pewnie głodne. Gdzieże ono jest?
- A dyć tu jest, o!
- Pi, pi, pi, co to za chłopak, a jaki duży!
- Wykapany tatko! Wykapany kubek w dziubek Kwicoł!
- Cicho, teraz chrzestny chce mówić.
- Kochane goście! Nareszcie mamy małego potomka. Ale czy wy wiecie, jak trudno zrobić takiego małego człowiekiem? Jak to się trzeba umartwić, namęczyć, by wyszedł z niego prawy obywatel, by ojczyzna miała z niego pociechę?
- Nie martw się, kumoterku. Chłopak jest zuch, ojczyzna będzie niejedną miała z niego pociechę!
- Wiwat, wiwat! Dać mu wódki! Zobaczymy, jaki będzie do picia!
(gromki śmiech)
- A niech kumosię wróbel wdepcze! A teraz do oberka.
(gra muzyka)
02.04.2019
Objaśnienia:
1)
kumosia
-
znajoma, przyjaciółka, „ziomalka”
2)
basta
-
(wł.) koniec, dość
3)
kum
-
ziomek, znajomy, przyjaciel (kum, kmotr - dawniej ojciec chrzestny) także: onomatopeja odgłosu żab
słowa kluczowe:
Tekst od Bartłomieja.
Szukaj tytułu lub osoby
Posłuchaj sobie
Etykiety płyt
- Kumosiu, jeszcze raz w kółko, no proszę!
- No, już dosyć będzie tego tańcowania, a niechże też kumotra flanela ogarnie! Alem się zmęczyła, a trzęsie jak woskiem ze świeczką.
- To już taka moja natura, że jak tylko mam jakie ciało przy sobie, to mnie ogień ogarnie i buchom jak lokomotywa!
- Nic też dziwnego, że kumoter tak prędko wdowcem został. Nieboszczka musiała za swoje odpokutować! Z taką lokomotywą żyć, to ta nie żadna przyjemność!
- Ee, jak dla kogo! Ojej, a toć kumosi ślipeczka aż się śmieją do mnie!
- No, no, ino bez żadnych przymówek. Nie jestem wagon i lokomotywy nie potrzebuję.
- Kumosiu kochana, nie wywiniesz mi się i buziaka dostanę, żeby mnie alkohol ogarnął! Taki buziak jak pomidor czerwony, to tylko do całowania!
- A przestańże lepiej kumoterku z tymi komplimentami, żebym wam nie powiedziała, jak wasza gęba wygląda!
- ... aniele, a osłodzisz mi serce.
- Idźże kumoterku. Gębę masz jak donicę i chcesz się nią chwalić.
- Z taką się urodziłem i z taką się jeszcze ożenię!
- ... to żeście wyście powiedzieli!
- Ej, z kumosi to kawał hycla, zawsze lubi komuś przyciąć.
- Jeszczem nikomu nie przycinała, ale jak kto zasłuży, to u mnie niedługo!
- Ja też tak myślę, ozorek to kumcia ma ostry, ale i gardło dość szerokie. Tyle wódziuchny pompować w sibie to i ja nie potrafię!
- Ach co, może nie? Może mi kum żałuje, co?
- Ależ nie, kochanie... O proszę, niech kumcia pije!
- O, tak to lubię. To to mi się podoba. Co sobie tam dogadywać. Trąćmy się kumie i basta!
- Ach, z kumcią to bym się trącał dzień i noc.
- Zamknij tę gębę na pół godziny. I nie chlejże tyle pani Zawracalska (?). Nie dawać gościom przykładu, bo patrzą na was i chlają jak krowa wodę.
- Dobrze już, dobrze. Kumie! Kum, a gdzie to kum wyjeżdża?
- Co wyjeżdża? Ja nigdzie nie jadę.
- To po co kum tak na gwałt pakuje ten schab do żołądka?
- Przecie mój żołądek nie waliza!
- Panie Walery, no weźże pan jeszcze kawałeczek tego prosiaczka. Toć to mój wychowanek.
- Żeby nawet rodzony synek był to dali Bóg nie mogę, takem się obżarł!
- Ale my się tu zajadamy, a dziecko pewnie głodne. Gdzież to ono jest?
- A tyć tu jest, o!
- Phi, phi, phi, co to za chłopak, a jaki duży!
- Wykapany tatko! Wykapany kubek w dziubek Kwicoł!
- Cicho, teraz chrzestny chce mówić.
- Kochani goście! Nareszcie mamy małego potomka. Ale czy wy wiecie jak trudno zrobić takiego małego człowiekiem? Jak to się trzeba umartwić, namęczyć, by wyszedł z niego prawy obywatel, by ojczyzna miała z niego pociechę?
- Nie martw się, kumoterku. Chłopak jest zuch, ojczyzna będzie niejedną miała z niego pociechę!
- Wiwat, wiwat! Dać mu wódki! Zobaczymy, jaki będzie do picia!
(gromki śmiech)
- A niech kumosię wróbel wdepcze! A teraz do oberka.
(gra muzyka)