Przedmowa do ”Suity Legjonowej”
Daniel B: 2025-05-12 21:19
Zniknęła z karty świata, zapomnieli ją politycy, usunęli ze swych obliczeń dyplomaci.
Pozostała jeno w sercach naszych. One mówiły nam wbrew wszystkiemu, że ona jest, że
żyje. Lata całe szliśmy ku niej w utęsknieniu, wpatrzeni w mglistą tarć historii gdzie się kryła.
Wędrowaliśmy cierpliwie borem, lasem, przymierając z głodu czasem, to w mundurze
polskiego żołnierza, to w (...) polskiego powstańca, to w łachmanach polskiego wygnańca. W
tej długiej katordze, wędrówce wielu ustało, traciwszy wiarę, że ona jest jeszcze. Wielu
ukryło lice w zagonie ojczystym, pragnąc choć umrzeć z ziemią rodzimą w objęciach. Ale
garść wytrwała. Szli wciąż, powtarzając uparcie, że pokazał ją przecie wojsku naczelnik w
siwej, chłopskiej sukmanie, że mówił o niej (...)tego świata książę (...), że widziały ją oczy
umierających pod Ostrołęką i Grochowem, że z wysokości szafotów dostrzegały ją
nieustraszone źrenice skazańców. W noc niewoli, uczyli o niej cisi ofiarnicy w (...) tajemnych,
śpiewali o niej, ścigani przez ciemięzców (...). I stało się, że nawet w najsłabszych piersiach
kryła się przez półtora wieku ukryta, rozdmuchiwana przez bohaterów iskra nadziei. Aż
huragan wielkiej wojny uderzył w podstawy wielkich państw, których granice podarły naszą
ojczyznę. Wtedy Wódz w szarym mundurze na białym wierzchowcu zapalił pochodnię walki
za niepodległość tych (...) serdecznych i poniósł ją otwarcie w pożogę bitew wielkich tego
świata. I oto ta, co nie zginęła, zjawiła się w kurzawie krwi, (...) pożarów, huku armat, białemi
skrzydłami nakryła usiane zgliszczami, mogiłami, zaorane pociskami pola naszej ojczyzny.
Teraz, w kręgu jej pieczy, dążącej do sprawiedliwości i szczęścia dla wszystkich
powstałych, zabliźniają się z wolną rany zawieruchy wojennej, wstają z gruzu wioski (...).
Rodzą (...) znowu złote ziarna, obory?. Za rok (...) w czasie wojny (...) i młode życie
uśmiecha się tam, gdzie niedawno śmierć szczerzyła swe kły. Państwo polskie znowu
wyciąga ku słońcu swe mocarne ramiona, zwiastując wesele szczęśliwego pokoju ludziom i
ludom.
Świadek rozprawy sądowej
Daniel B: 2025-05-03 00:13
-Jak się masz Din-Don? Hahahaha... Powiedz mi, gdzieś ty się obracał cały dzień, że nie mogłem cię zobaczyć?
-Gdzie ja się obracałem?
-Tak...
-To ty nic nie wiesz?
-Nie wiem.
-Wyobraź sobie, że ja byłem dzisiaj w sądzie i byłem jednocześnie autentycznym świadkiem pewnej bardzo ciekawej rozprawy sądowej.
-Toś miał prawdopodobnie sprawę kryminalną, co?
-Ale nie, nic podobnego... Byłem świadkiem, jak zaznaczyłem. Wyobraź sobie, że była bardzo ciekawa rozprawa sądowa.
-A jaka to była rozprawa?
-Otóż, widzisz, to pewne małżeństwo wniosło sprawę o spór rozwodowy. No i oczywiście rozwód otrzymano, tylko między nimi, to była jedna bardzo ciekawa historja.
-A jaka historja?
-Otóż, widzisz, była między tym małżeństwem taka maleńka, ich własna córeczka, o którą tutaj w danym wypadku chodziło.
-Tak.
-Dlatego że ów małżonek twierdził, że ta córeczka obowiązkowo powinna należeć do niego, natomiast małżonka twierdziła, że córka powinna należeć do niej.
-No a dalej?
-No i wyobraź sobie, że sędzia debatował nie mniej nie więcej, ale zdaje się coś cztery godziny nad tą sprawą i nie mógł dojść do ostatecznych wniosków.
-Nie może być...
-Taaak, jednak widzisz, jest podobno takie prawo, według którego ta córka powinna zawsze należeć do matki. No ja oczywiście w zupełności zgadzam się z tą sprawą. A jak ty się zapatrujesz?
-No a moim zdaniem, to córeczka powinna należeć do ojca.
-Do ojca...?
-Taaak...
-No dobrze. Haha... No przypuśćmy, że tak. Więc gdyby, gdyby z tobą była taka sama historja, prawda? To w takim razie do kogo według twego zdania ta córka powinna należeć; do twej żony czy do ciebie?
-Naturalnie, że do mnie...
-Do ciebie...?
-Taak...
-No dobrze, ale czym ty to możesz umotywować?
-No bardzo rzecz prosta. Przypuśćmy, pójdziem z tobą na Marszałkowską ulicę, prawda?
-No tak.
-Widziałeś tam po rogach stoją takie automaty z czekoladkami?
-No dobrze, ale to przecież nie ma nic wspólnego z tym...
-No więc słuchaj dalej... Puszczę dwadzieścia groszy w tą dziurkę do automatu z czekoladką...
-Aaa...
-Potem pociągnę za rączkę...
-No...
-Wyskoczy mi stamtąd czekoladka... Do kogo ta czekoladka należy? No?
-Naturalnie, że do ciebie.
-No widzisz, więc i córka także do mnie należy!
Hahahaha...!